Kolejni spowiednicy, do których się zwracała o radę, odsyłali ją do przełożonych, przełożeni zaś do spowiedników. Nie po raz pierwszy dzieła Boże trafiły na opór ludzi, pewnie podsycany przez szatana. Smutne jest to, że ten opór występuje także ze strony osób duchownych. Pewnie z powodu pychy, która jest jednym z instrumentów szatana.
dopiero w 1934r znalazł malarza: Eugeniusza Kazimierskiego, opłacił go i nakazał Siostrze Faustynie regularnie z nim współpracować (co tydzień przychodzić do niego). Wiedziony ciekawością, chciał być pewien, że obraz będzie jak najwierniej namalowany. Końcowy rezultat nie zadowolił Siostry Faustyny. Była rozczarowana. Zastanawiała się czy jest to w ogóle możliwe, aby oddać piękno Pana Jezusa.
Pewnie do dziś wiele osób dalej kwestionowałoby wierność wizerunku Pana Jezusa, gdyby nie siostra Blandina Pascchalis Schloemer, trapistka z opactwa Marii Friedel w Dahlem (ok 70km od Kolonii w Niemczech). Podczas powrotu do zdrowia po przebytej choroby, miała dużo czasu na rozwój swoich zainteresowań. Wówczas zetknęła się z ikonami. Wcześniej interesowała się Całunem Turyńskim. Dowiedziawszy się o “dziwnym” wizerunku w Manoppello we Włoszech podjęła decyzję o nałożeniu wizerunku z Całunu Turyńskiego oraz z Chusty Manoppello. Jak wykazały badania i śledztwa przeprowadzone w ostatnich latach, Chusta z Manoppello jest uznawana za Chustę św Weroniki. Zaczęła szukać charakterystycznych punktów na obu płótnach, które umożliwiłyby nakładanie się obydwu twarzy. Taką procedurę wykonują biegli sądowi, jeśli mają stwierdzić czy na różnych zdjęciach ma się do czynienia z ta sama osobą. Dlaczego trzeba stosować taką procedurę?. Jeśli płótno z całunu zostało położone na twarz, to wizerunek ulega zdeformowaniu, gdyż po rozłożeniu płótna na płaską powierzchnie, twarz ulega poszerzeniu. Tak samo się dzieje w przypadku robienia zdjęcia pod różnymi kątami. Jednak stosunek odległości pomiędzy charakterystycznymi punktami twarzy jest zawsze taki sam. I to można wykorzystywać porównując zdjęcia czy obrazy, w celu wypracowania osądu czy to ta sama osoba. Pracę siostry uzupełnił ojciec ks. prof. Andreas Resch z Akademii Alfosjańskiej Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego w Rzymie, dopracowując szczegóły nakładania się twarzy, rozgraniczając różne obszary stanowiące punkty odniesienia użyteczne również do porównania wizerunków z dawnymi podobiznami artystycznymi (np. obrazami). Między innymi porównano Całun i wizerunek z Manoppello (zdjęcie poniżej – nałożone na siebie wizerunki z Manoppello oraz Całunu Turyńskiego) oraz pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego namalowany pod kierownictwem św. Faustyny. Werdykt: to ta sama osoba.
Dla obojga badaczy przeżyciem nie do opisania było przeczytanie kliku stron, napisanych 22 lutego 1944 roku przez mistyczkę Marię Valtortę, zawierających słowa przekazane jej osobiście przez Pana Jezusa:
“Chusta Werniki jest także bodźcem dla waszych sceptycznych dusz. Porównajcie wy, którzy przystępujecie przez jałowe badania, albo wy, racjonaliści, albo obojętni, albo chwiejni w wierze, Oblicze z Chusty z Obliczem z Całunu.
Jedno z nich jest Obliczem żywego, a drugie – Obliczem umarłego. Ale długość szerokość, cechy somantyczne, kształty, rysy są jednakowe.
Nałóżcie na siebie obrazy. Zobaczycie, że są zgodne.
To jestem Ja.
Ja, który pragnąłem wam przypomnieć, jaki byłem i kim stałem się z miłości do was. Gdybyście nie byli zagubieni, niewidomi, wystarczyłyby te dwa Oblicza, aby was doprowadzić do miłości, do skruchy, do Boga.“ <M.Valtorta, L’Evangelo come mi e stato rivelato t.X, Centro Editoriale Voltortiano 2001, . 414>
Problemem jest fakt, że do 1979r uważano, że Chusta św. Weroniki znajduje się w filarze św Weroniki w Bazylice św. Piotra na Watykanie. Dopiero, gdy siostra zainteresowała się wizerunkiem z Manoppello, wielu badaczy zdało sobie sprawę, że płótno znajdujące się w Bazylice nie jest prawdziwą Chustą św. Weroniki, a tylko jej kopią i to z podstawową wadą dotyczącą oczu. Dziennikarz Paul Badde (Die Welt), zainspirowany publikacjami siostry, przeprowadził śledztwo w tej sprawie. w 2015r. pokazano mu płótno znajdujące się w kolumnie św. Weroniki i okazało się, że jest bardzo pociemniałe, z trudem mógł się dopatrzeć wizerunku, ale zwrócił uwagę na fakt, że wizerunek miał zamknięte oczy. Dlaczego to ważne? Dlatego, że w archiwach watykańskich wszystkie wizerunki przedstawiające Chustę św. Weroniki przed XVI stuleciem miały oczy otwarte. Od XVII wieku – oczy zamknięte. Dokładnie w dokumentach dostępnych w archiwach watykańskich nastąpiła zmiana między 1618 a 1633. Po 1633 we wszystkich dokumentach, na których był wizerunek Chusty św Weroniki, Pan Jezus miał oczy zamknięte a twarz przedstawiała martwego mężczyznę. Przed 1618 wizerunki ukazywały żywego mężczyznę z otwartymi oczami. Co ciekawe ostatni raz wystawiono Chustę św. Weroniki ludowi w 1606r. Co było przyczyną tej zmiany?
Zdaniem ks. Heinricha Pfeiffera Chusta z wizerunkiem z Manappello musiała trafić do Manoppello pomiędzy 1506 a 1608r. Pierwsza historyczna wzmianka o pojawieniu się Chusty w Abruzji pochodzi z 1608r. W tymże roku żołnierz Pencrazia Petrucci wtargnął do domu rodziny Leonelli i ukradł, jak to zapisano: “w roku 1608 . Najświętszy wizerunek został skradziony”. Skąd w rodzinie Leonelli był ten wizerunek i od kiedy – nie wiadomo. Petrucci, jak tylko znalazł się w więzieniu w Chieti, nakazał żonie sprzedać lub dać w zastaw rzeczy domowe, a w szczególności Święty Wizerunek. Donat’Antonia De Fabritiisa kupił od niej Wizerunek, przekazał go ojcu Clemente da Castelvecchio, przełożonemu klasztoru Kapucynów a następnie umieszczono go w wybudowanej, prawdopodobnie dla tego obrazu świątyni w Manoppello. Odtąd cały czas znajduje się tam, aż do dzisiaj.
Co jest ciekawe, Chusta z Manoppello jest wykonana z niezwykłego materiału, nad którym długo głowili się naukowcy, badając go.
Poniżej płótno z Manoppello w zdjęciach wysokiej rozdzielczości – brak koloru (farb) w przestrzeniach pomiędzy nićmi (prof. Giulia Fanti i Donata Vittore)
Dopiero prof. Chiara Vigo, jedyna specjalistka od obróbki nadal wytwarzanego bisioru, najbardziej drogocennej tkaniny w starożytności, zauważyła, że materiałem Chusty z Manoppello jest bisior. Dlaczego naukowcy nie potrafili określić jaki to materiał? Gdyż nikt poza Pani profesor, nie produkuje go, a poza tym ma unikalne cechy:
- wizerunek jest widoczny tylko wówczas, gdy pada na niego światło z tyłu. Natomiast jak położy się go np. na stół (wówczas nie jest z tyłu podświetlany) to znika,
- chusta z Manoppello ma osobliwe własności, jak to określił Heinrich Pfeiffer w 1993r:
“Ta niezwykle cienka tkanina jest więcej niż przeźroczysta. Bez trudu można czytać nawet gazetę umieszczoną w pewnej odległości za tym welonem. Wizerunek w najmniejszym stopniu nie przeszkadza w czytaniu. W świetle lampy Wooda nie można go już zobaczyć, w promieniach ultrafioletowych znika całkowicie. Dowodzi to, że nie mamy do czynienia z malowidłem, czyli dziełem wykonanym przez artystę za pomocą farb naniesionych na materiał. Przy użyciu soczewki szukałem na każdej nitce welonu śladów farby. Nie znalazłem żadnej bryłki. Trzeba zatem wyciągnąć wniosek, że obraz jest wynikiem jakiejś wewnętrznej zmiany zaistniałej w nitkach. Sprawia ona, że odbijają one światło w taki sposób, iż ludzkie oko dostrzega kolory.”
Bisior jest wiązką jakby jedwabistych nici, które utworzone są z szybko krzepnącej wydzieliny niektórych, głównie morskich małżów (omułek, szołdra) lub rzadko słodkowodnych (racicznica). Nazywany był “jedwabiem morskim”. Nici te powstają z wydzieliny gruczołu bisiorowego, leżącego u nasady nogi małża i służą do przytwierdzania się małża do podłoża. Zwykle osiągają długość do 6 cm.
Bisior ma unikalne własności i właściwości: jest cienki jak pajęczyna, ma tęczową barwę i przejrzystość oraz charakterystyczny połysk upodobniający go do hologramu. To jedyny znany materiał, który przepuszcza światło a w zależności od oświetlenia zmienia zabarwienie. Jest ogniotrwały jak azbest. Nie rozpuszcza się w wodzie. Odporny na działanie alkoholu, eteru, rozcieńczonych kwasów i ługów. Naukowcy potwierdzają, że może przetrwać nawet 5 tys. lat. Nie da się go pomalować. Jest niezwykle wytrzymały.
Badania naukowców doprowadziły ich do wniosku, że obecna technika nie umożliwia wykonania takiego wizerunku. Do wewnętrznego przebarwienia włókien bisioru, musiałby być wykorzystany laser o parametrach, których jeszcze nie da się uzyskać.
Dlatego mówi się, że Chusta z Manoppello jest wizerunkiem nie uczynionym ludzką ręką.
Jak powstała Chusta św Weroniki? Nie możemy jednoznacznie stwierdzić. Podczas drogi krzyżowej zatrzymujemy się na stacji VI: “Święta Weronika ociera twarz Panu Jezusowi”. W Ewangelii nie ma o tym wzmianki. Wiemy o tym z tradycji Kościoła – przekazu ustnego od czasów pierwszych chrześcijan oraz fakcie istnienia przedmiotu: Chusty św. Weroniki, która było najświętsza relikwią przekazywaną sobie przez kolejnych papieży i często wystawianą ludowi. Była ona celem licznych pielgrzymek do Rzymu w okresie Średniowiecza.
Ale czy wizerunek powstał w momencie otarcia twarzy? Tak jest to przekazywane przez tradycję. Jednak wizerunek wcale nie musiał utworzyć się w tym momencie. Raczej jeśli powstałby w tym momencie, oczy na wizerunku Pana Jezusa byłyby zamknięte. Proszę sobie przyłożyć chustę do twarzy. Czy oczy pozostaną otwarte? Pewnie kierując się tą logiką malarz wykonujący kopię przedstawił twarz Pana Jezusa z zamkniętymi oczami.
Sądzi się, że zgodnie z prawem żydowskim, zakrwawioną Chustę położono na całun. Krew u żydów jest częścią osoby, a więc wszystkie zakrwawione przedmioty (krew – dusza) chowano w jednym grobie z ciałem. Krew musiała być pogrzebana! Tak samo stało się z Sudarionem z Oviedo, który został nałożony na ciało Pana Jezusa podczas Jego zdejmowania z krzyża. Ten zakrwawiony materiał też został złożony w grobie.
Poniżej od lewej, Całun Turyński oraz Chusta z Manoppello
Prawdopodobnie tak samo stało się z Chusta św Weroniki. Ponieważ kosztowała majątek, położono ten zakrwawiony, drogocenny materiał na twarz przykryty całunem.
Jak wspomniano wcześniej bisor ma taką strukturę, że nie imają się go żadne substancje (nie nasączają włókien), dlatego był tak pożądany przez najbogatszych – nie brudził się – był jasny, ale z charakterystycznym połyskiem. W związku z tym krew i pot z czasem uległy rozkładowi i pozostał już tylko czysty materiał.
Wydaje się, że bisior przebarwił się podczas procesu zmartwychwstania Pana Jezusa, dlatego ukazuje idealną zbieżność z całunem – leżał na nim.
Św. Jan, zaglądając do grobu, ujrzał płótna całunu i od razu wiedział, że nikt z całunu Pana Jezusa nie wyjął i nie wykradł. Oznacza to, że ciało Pana Jezusa znikło bez rozwijania całunu. Po ludzku – niemożliwe.
Widział też zwiniętą chustę leżącą obok – być może właśnie Chustę św Weroniki. Dodatkowo, cena chusty wykonanej z bisioru była tak duża, że ten który by wykradł ciało, na pewno zabrałby drogocenną chustę. A ona leżała osobno … Jan, już na pierwszy rzut oka widząc ją leżącą osobno – ktoś ją musiał zdjąć, nie mógł mieć wątpliwości, że nikt Pana Jezusa nie wykradł. Wizerunek przedstawia osobę żyjącą – zmartwychwstałą … To tylko przypuszczenia badaczy, jednak bardzo logiczne.
Jezus zmartwychwstał – był żywy, więc apostołowie lub/i kobiety zabrały płótna ze sobą. Zakrwawione płótna nie musiały już dłużej pozostać w grobie. Tylko krew umarłych musiała być pochowana!
Pierwszym papieżem, który modlił się patrząc na wizerunek Naszego Pana w Manoppello był Benedykt XVI.
Ale dlaczego porównuje się Chustę z Manoppello z Całunem Turyńskim?
Przecież pamiętamy, że w 1988r dwa ośrodki naukowe: Laboratorium w Zurychu i Tuscon w Arizonie datowały go metodą węgla C-14 na 1262r – 1312r. Natomiast laboratorium w Oksfordzie na 1353-1384r. Wszystkie badania opierały się na tych samych próbkach tkaniny pobranych z Całunu. Wiadomo więc, że Całun powstał w Średniowieczu, więc bez sensu porównywać go z Chustą św Weroniki.
No może nie do końca wiadomo. Datowanie radiowęglowe polega na pomiarze proporcji między izotopem promieniotwórczym węgla C-14 a izotopami trwałymi C-12 i C-13. W górnych warstwach atmosfery, pod wpływem neutronów promieniowania kosmicznego, cały czas zachodzi proces przemiany N-14 w radioaktywny C-14. Węgiel ten rozchodzi się równomiernie w atmosferze i pod postacią dwutlenku węgla wchodzi poprzez fotosyntezę do organicznego obiegu węgla w przyrodzie. Tak długo jak organizm żyje, wymienia materię z otoczeniem i proporcje węgla radioaktywnego do stabilnego w materii żywej są podobne jak w atmosferze. Jeśli organizm umrze wymiana przestaje zachodzić, a izotop C-14 z czasem rozpada się na N-14. Jego udział spada o połowę co około 5740 lat.
Ilość trwałych izotopów węgla ulega rozcieńczeniu w wyniku uwolnienia węgla z naturalnych źródeł, np. osadów oceanicznych, bagiennych, wybuchu wulkanów, itp. Zaburza to dokładność metody. Naukowcy opracowali więc krzywe kalibracji metody.
Co jednak się stanie jeśli badany materiał był wcześniej, przez jakiś czas umieszczony w piecu?
Skąd takie pytanie? Wystarczy spojrzeć na całun. Jego brzegi są nadpalone. Jak się to stało?
Z 3 na 4 grudnia 1532r w Świętej kaplicy Chambery wybuchł pożar. Całun był umieszczony w srebrnym relikwiarzu (skrzynce), który zaczął się topić od bardzo wysokiej temperatury pożaru. Krople srebra spadły na Całun, a brzegi uległy nadpaleniu. Czterej mężczyźni rzucili się w ogień, wiadrami schłodzili skrzynię i wyciągnęli ją na zewnątrz. Czy to co się działo wewnątrz skrzyni miało wpływ na proporcje ilości trwałych i promieniotwórczych izotopów węgla? Węgiel C14 musi pochodzić z tego samego okresu co datowany przedmiot, a ilość trwałego izotopu węgla musi odpowiadać proporcji zgodnej z atmosferą. A co z węglem z nadpalonych brzegów płótna oraz tlenkiem węgla powietrza w skrzyni?
Nie jest to jedyny problem z takim datowaniem. W przędzy żyją liczne roztocza, bakterie i grzyby. Żeby pomiar był dokładny, konieczne jest wyczyszczenie próbki z wszelkiej naleciałości. Dla przędzy jest to trudne. Co z tego wynika? Laboratorium w Manchesterze datowało jedną z mumii egipskiej na 1000 lat starszą, niż okrywające je bandaże. Ośrodek w Zurychu (ten sam co datował Całun) określił wiek 50 letniego obrusu na 350lat. Placówka w Oksfordzie (tak, ta sama) 11 letnie malowidła na 1200lat. Laboratorium w Tuscon (te same) ustaliło, że znaleziony róg wikingów pochodzi z 2006r, choć w rzeczywistości został odkryty na długo przed tą datą.
W późniejszych latach trzy ekipy naukowców zakwestionowały wiarygodność datowania Całunu. Sprawdzono próbki oddane do badań (na szczęście się zachowały). Okazało się, że pochodziły z łat przyszytych do płótna w XIV wieku. Widać, że wybór próbek do badań był właściwy, a datowanie, pomimo powyższych elementów zakłócających pomiar, całkiem trafne. Tym razem się udało dobrze datować. Ups, tylko, że nie datowano oryginalnego płótna Całunu.
Całun Turyński nie jest malowidłem! Nikt z ludzi go nie wykonał, tym bardziej w okresie Średniowiecza. Nikt z licznych naukowców nigdy nie stworzył podobnego wizerunku, choć wielu próbowało do dzisiaj. Dlaczego?
Najnowsze wyniki badań nad Całunem opublikowane w grudniu 2011 przez włoskich naukowców z Narodowej Agencji ds. Nowych Technologii, Energii i Środowiska (ENEA), wykazały, że żadna znana technika sprzed XXI wieku nie pozwala na stworzenie takiego obrazu, jaki widnieje na Całunie. Głębokość zabarwienia tkaniny wynosi bowiem około 200 nanometrów, czyli odpowiada grubości ściany komórkowej pojedynczego włókna materiału. Zdaniem badaczy podobny efekt można uzyskać jedynie za pomocą lasera ultrafioletowego. Skąd w Średniowieczu laser ultrafioletowy? Należy zauważyć, że Leonardo da Vinci urodził się dopiero w 1452r, czyli już po jego powstaniu wg datowania C-14 😉 No chyba, że zrobili to kosmici 😉
I ta teza jest wątpliwa między innymi z poniższych powodów:
- Powiększenia całunu ukazują na obu powiekach wizerunku Całunu obraz małych monet (średnica 15mm – zdjęcie poniżej), które bito w Judei przez namiestnika Poncjusza Piłata w okresie od 26 do 36 roku naszej ery.
W greckim języku nazywały się lepton (1/100 greckiej drachmy). Dokładna analiza napisu na monetach wykazała, że pochodzą one z 16 roku panowania Tyberiusza (29 lub 30 rok naszej ery). - W 1978r Pietro Ugolotti dzięki kolorowym filtrom, ujrzał na Całunie napisy dookoła głowy (zdjęcie poniżej po lewej) rozłożone w kształcie litery U (zdjęcie poniżej po prawej).
Potwierdził to dzięki zaawansowanej technologii fotograficznej prof. Andre Mariona. Napisy hebrajskie zawierają słowa: “zdjęty wczesnym wieczorem”, “zaświadczam”, “na śmierć”, “Tyberiusz”, “Nazarejczyk”, “Jezus”. Nie zostały one bezpośrednio namalowane na płótnie, ale odbiły się od innego przedmiotu, na którym je namalowano pędzelkiem. W 2009r Barbara Frale stwierdziła, że jest to odbicie certyfikatu pogrzebowego Jezusa z Nazaretu, element identyfikujący osobę skazana na śmierć. Ciało musiało pozostać przez rok we wspólnym grobie, zanim rodzina mogła je stamtąd zabrać. Certyfikat był potrzebny, gdyż po tym czasie trudno byłoby zidentyfikować osobę. Faktem pozostają napisy, ale nie ma zgodności wśród naukowców co do natury subskrypcji. Co ciekawe, paleografowie wykluczyli średniowieczne fałszerstwo, gdyż kształt liter wskazuje, że powstały one w czasach imperium rzymskiego, a słowo “na śmierć” zostało zapisane szczególnym rodzajem pisma, które używano w I wieku i zanikło w połowie II stulecia. - W 1973r i 1978r szwajcarski biolog i kryminolog Max Frei-Sulzer zidentyfikował na Całunie 58 różnych gatunków roślin, z których tylko 17 roślin europejskich a 41 roślin z Afryki i Azji. Taki skład (38 z 41) jest tylko w jednym obszarze geograficznym: Judei.
Co więcej, badania uzupełnił izraelski botanik prof. Avinoam Danin z Uniwersytetu w Jerozolimie, trzy rośliny są endemiczne dla Ziemi Świętej: czystek szary, szczególny rodzaj kapara (Zygophyllum dumosum) i pewien typ krzewu ciernistego, (Gundelia tournefortii – zdjęcie poniżej). Kwitną one na wiosnę i nie występują razem nigdzie poza Judeą.
- Dr. John Jakson (badanie z 1977r) zwrócił uwagę na doskonałą rozdzielczość obrazu, niespotykane powierzchniowe zabarwienie tkaniny (zżółknienie – zdjęcie poniżej po lewej) na skutek molekularnych zmian wewnątrz znajdującej się w płótnie celulozy.
Pod plamami krwi nie ma wizerunku (zdjęcie powyżej po prawej), natomiast znajduje się on na krwi, co dowodzi, że najpierw odcisnęła się krew a dopiero potem wizerunek. Całun znajdował się w dwóch różnych położeniach, kiedy powstały na nim plamy krwi i obraz ciała. Skąd to wiemy? Plamy krwi musiały powstać zaraz na samym początku, kiedy ciało zostało dopiero zawinięte w Całun. Kiedy powstawał obraz Całun opadł, tak, że obraz boków twarzy jest przesunięty o kilka centymetrów do wnętrza wzoru powstałego z plam krwi. Jak to możliwe? Całun najpierw okrywał ludzkie ciało, lecz nagle ciało przestało go już unosić i opadł swobodnie w dół. I właśnie w tym momencie powstał obraz. Taka teza wyjaśnia wszystkie właściwości płótna, ale jej skutkiem jest stwierdzenie, że jak płótno opadało przez ciało, które wówczas, z nieznanych przyczyn, było dla płótna materialnie transparentne, w pewnym momencie opadania nagle powstał obraz. Taką rejestrację mogło wywołać zjawisko promieniowania, co jest zbieżne z analizą Chusty Manoppello. Tłumaczy to wielowymiarowość oraz dużą rozdzielczość wizerunku. Mówiąc wprost, promieniowanie przepaliło trójwymiarowo bardzo cienką powierzchnię włókien w taki sposób, że nie można go wywabić ani zmyć. - Krew na płótnie zachowała czerwoną barwę, zamiast stać się brązową. Prof. Alan D. Adler wyjaśnił tą anomalię. Krew zachowuje pierwotny kolor, gdy człowiek poddany jest torturom i nie dostaje nic do picia. Wówczas następuje pękanie czerwonych ciałek krwi, a wątroba zaczyna wydzielać bilirubinę, która dostając się do krwiobiegu, powoduje, że krew na zawsze pozostawia swoją czerwoną barwę.
Z powyższego wynika, następujący wniosek: Wiemy jak wygląda Pan Jezus!
Możemy zobaczyć Go takim, jakim widzieli pierwsi apostołowie!.
Wystarczy spojrzeć na wizerunek namalowany przez Eugeniusza Kazimierskiego pod nadzorem św. Faustyny.
Co więcej, widać, że jego rękę ktoś prowadził, skoro obraz jest wiernym odzwierciedleniem twarzy Pana Jezusa. Duch św?, Anioł? nie wiemy.
Poniżej: twarz Pana naszego Jezusa Chrystusa na zdjęciu, które zostało zrobione w związku z żyjącym w Calvi w Umbrii (Włochy) stygmatykiem franciszkaninem bratem Elia. Na pytania dotyczące jego wizji, zaproponował, aby fotografować białą ścianę w kościele, do której osobę zdecydowaną wykonać zdjęcia zaprowadził. Wśród wielu zdjęć, na których było widać tylko tą samą białą ścianę, znalazło się jedno (ostatnie), które widać poniżej: