Czy święci urodzili się świętymi?. – “Święci – nie-święci” Thomas J. Craughwell
Może wydawać się, że święci się takimi urodzili. Dostali od Boga specjalne łaski, więc łatwo im było zostać świętymi. Prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości i każdy z nas otrzymał lub może otrzymać łaski, które umożliwiają jej osiągnięcie. Najważniejsza jest nasza wola i konsekwencja w działaniu. Jednak trzeba mieć świadomość, że bez wsparcia Boga, sami nie jesteśmy w stanie tego stanu osiągnąć. Oprócz naszej decyzji i samozaparcia, konieczna jest modlitwa o niezbędne łaski. Modlitwa może płynąć od nas, a czasami od naszych najbliższych (np. jak u św. Augustyna – ze strony mamy). Punkt startowy na drodze do świętości bywa różny. Są tacy co startowali z kompletnego dna i permanentnego życia w grzechu ciężkim. Przyjrzyjmy się jednym z największych świętych:
1. św. Augustyn – heretyk i uwodziciel. (ur.357, zm.430)
św. Augustyn urodził się w Algierii. W wieku siedemnastu lat pojechał do Kartaginy na studia. Ledwie się tam pojawił, już z miał kochankę, z którą zamieszkał. W czasie studiów dołączył do manichejczyków – sekty, której członkowie uważali się za elitę (pewnie schlebiało to pysznemu Augustynowi). Manichejczycy twierdzili, ze światem rządzą dwie walczące ze sobą siły:
– Ojciec Wielkości był źródłem wszystkiego co dobre, niematerialnych wartości takich jak światło i inteligencja;
– Druga siła, zwana Szatanem, rządziła wszystkim, co materialne, i była źródłem zła. Głosili, że w historii było wiele “Jezusów”, ale żaden z nich nie pokonał Szatana.
Jak widać z powyższego bardzo mocno odszedł od wiary, którą zaszczepiła mu jego mama św. Monika.
św. Monika uporczywie modliła się za niego, a on miał we Włoszech świetnie płatna pracę nauczyciela, żyjąc w konkubinacie ze swoją kochanką. Spotkał na swojej drodze św. Ambrożego, którym nie gardził, ponieważ był na tym samym poziomie intelektualnym jak on. Czytając “Akademię” Cycerona (jego ulubionego autora) trafił na fragment, w którym wyśmiewał się on z manicheizmu. Głos dwóch jego autorytetów Cycerona i św. Ambrożego, spowodował, że porzucił swoją wiarę i zaczął się skłaniać ku chrześcijaństwu. Jednak miał problem. Zdawał sobie sprawę, że tkwi w grzechu. A należy nadmienić, że cechowało go wygodnictwo i słaba wola (skąd my to znamy?). Wiedział, że zmiana będzie wymagała od niego wyrzeczeń (np. odprawienia kochanki, porzucenia dotychczasowej pracy) – a tego nie chciał, bo było mu wygodnie z tym co miał. Przełamał się jednak, odesłał kochankę za granicę (bardzo dużo go to kosztowało). Wiedział, że ma słabą wolę, więc jak kochanka będzie blisko nie poradzi sobie. Związał się głęboko z Kościołem. Został biskupem, największym teologiem w historii chrześcijaństwa, a po śmierci świętym.
2. św. Franciszek z Asyżu – marnotrawca i hulaka. (ur.1182, zm.1226)
Ojciec Franciszka ciężko pracując budował fortunę, a jego syn ją trwonił. W trwonieniu pieniędzy Franciszek był nie do prześcignięcia. Jego reputacja przyciągała najbardziej zepsutych młodzieńców z całego Asyżu. Starał się prześcignąć każdego pod względem ekstrawaganckich ubrań, głupich żartów, wszelkiego rodzaju wygłupów, imprez w tawernach. Młody Franciszek wdał się w lokalny konflikt zbrojny. Traktował to jako jeszcze jedną zabawę. Niestety został pojmany i rok spędził w lochu (brud, szczury, kiepskie jedzenie). Wyszedł jako dwudziestolatek z głęboką depresją. Modlitwa stanowiła jedyną pociechę. Jednak ciągle miał pokusy powrotu do poprzedniego życia. Pewnego dnia Franciszek ujrzał trędowatego, ku swojemu zdziwieniu zszedł z konia, ucałował zniekształconą rękę i podarował mu sakiewkę z pieniędzmi. Jego dziwna reakcja spowodowała, że zaczął się zastanawiać nad swoją wiarą. Za murami Asyżu stała chyląca się ku ruinie kaplica św. Damiana. Nad ołtarzem wisiał krzyż. w 1204 kiedy Franciszek modlił się przed tym krzyżem, ujrzał jak usta Chrystusa poruszają się, i usłyszał głos: “Franciszku! Odbuduj mój Kościół, gdyż – jak widzisz – popada w ruinę”. Franciszek pospieszył do sklepu ojca, zapakował najwspanialsze ubrania i sprzedał je, a dochód przekazał księdzu z kościoła w San Damiano. Franciszek źle zrozumiał słowa Jezusa, ale to już szczegół. Ważne, że odpowiedział na głos Jezusa, a on już dalej go pokierował drogą do świętości.
Tak skomplikowanych życiorysów było wiele wśród świętych i błogosławionych.
Przed swoim przełomem w życiu byli:
– św. Jan Boży – hazardzista i pijak,
– św. Małgrzata z Cortony – utrzymanka,
– bł. Mateusz Talbot – nałogowy alkoholik,
– bł. Aniela z Folingo – plotkarka i hedonistka,
– św. Apoloniusz – opętany krwawymi sportami,
– św. Pelagia – rozwiązła aktorka,
– św. Patryk – czciciel fałszywych bogów,
– św. Olga – masowa morderczyni, okrutna kobieta, żądna zemsty,
– św. Władysław – bratobójca, gwałciciel, praktykujący ofiary z ludzi,
– św. Hipolit – antypapież,
– św. Kolumban – podżegacz wojenny,
– św. Mojżesz Etiopski – przywódca gangu,
– św. Fabiola – bigamistka,
– św. Maria Egipcjanka – uwodzicielka,
– św. Kamil de Lelles – oszust karciany i kanciarz,
– bł. Idzi z Portugalii – satanista,
– itd.
Wszyscy oni, z Bożą pomocą, wyrwali się z więzów śmierci wiecznej i radują się oglądaniem Boga w Królestwie Niebieskim. A start mieli strasznie trudny.
” Znam twoje czyny: nie jesteś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący!. Skoro jednak jesteś letni, a nie zimny ani gorący, wypluję cię z moich ust.” [Aplokalipsa 3,15-16]
Powyżsi święci i błogosławieni, byli na początku swojej drogi zimni, a Pan Bóg – dobry i miłosierny Ojciec sobie z tym poradził.
Redaktor aniolowstrozow.walbrzych.pl